O przepisach na pierogi, podkarpackich przysmakach i zdobywaniu światowych rynków ze Stanisławem Cabajem, prezesem i właścicielem Przedsiębiorstwa Handlowo – Usługowego „Mateo”, najsłynniejszym producentem i dystrybutorem mrożonek na Podkarpaciu rozmawia Katarzyna Sobieniewska – Pyłka
Firma Mateo ma już ponad 20 lat. Czy po tylu latach wspomina Pan z rozrzewnieniem jej początki?
Tak, 22 lata to rzeczywiście szmat czasu. Zdarza nam się żartować, że jesteśmy już pełnoletni. Ale chętnie wspominam początki. W 1993 roku, kiedy przyszło mi rejestrować podmiot gospodarczy podszedłem do okienka i nawet nie wiedziałem, jak firma ma się nazywać. I wtedy pomyślałem o synu Mateuszu, który niedawno się urodził i stąd wzięła się nazwa Mateo. To było łatwe i takie spontaniczne, ale reszta naszych początków była dość ciężka. Nie mieliśmy potężnego kapitału. Największym kapitałem była moja wiedza o tej branży i o tych produktach, pracowałem bowiem w handlu. Właściwie odkąd skończyłem szkołę żyłem handlem.
I znał Pan też rynek mrożonek?
To był dopiero wschodzący rynek, ale pracowałem wcześniej w Igoopolu, więc widziałem w tej branży szansę. Ale rynek był wtedy całkiem inny. Podam przykład: kiedy zamawialiśmy tonę mrożonek i przywieźliśmy ją w październiku, to sprzedawaliśmy ten towar do końca kwietnia. I to nie dlatego, że byliśmy tacy nieudolni, ale po prostu takie były potrzeby rynku. Dziś sprzedajemy dziennie kilka, a nawet kilkanaście ton mrożonych produktów. Są dni, że nawet i kilkadziesiąt.
Czy to świadczy o tym, że nasze kulinarne gusty aż tak się zmieniły?
Tak, kiedyś nasze babcie lubiły kleić pierogi, dziś nasza młodzież poszła w innym kierunku. Młodzi ludzie są wygodni, chętnie kupują gotowe produkty. I co tu dużo mówić – to nas cieszy. Pewnie jest też i tak, że nasze produkty są chętnie kupowane, bo są po prostu dobre.
Więcej już wkrótce w wydaniu papierowym magazynu „Wiadomości Dębickie”.