Strona głowna » Gmina Dębica » Morsjanie z gminy Dębica zdobywają Kasprowy Wierch

Morsjanie z gminy Dębica zdobywają Kasprowy Wierch

Chociaż tytuł naszego artykułu może zabrzmieć jak rodem z serialu „Z Archiuwm X” to nie przeczytacie tutaj o spotkaniu trzeciego stopnia z istotami z innej planety. Tytułowi Morsjanie, to grupa entuzjastów morsowania założona w gminie Dębica. Mamy dziś przyjemność porozmawiać z Bartkiem Oleksym, założycielem grupy.

Witaj Bartku, na początku zacznijmy od ustalenia faktów- od kiedy morsujesz?

Od około 5 lat.

Skąd wziął się ten pomysł? Mniemamy, że nie z kosmosu.

Zdecydowanie nie. Podczas jednej z imprez u znajomych, chłopak koleżanki opowiadał o tym, że od dłuższego czasu morsuje. Bardzo zachwalał, jak dobry wpływ ma to na jego zdrowie. Zainteresowało mnie to i pomyślałem że też spróbuje. Spróbowałem i tak się zaczęło.

Bez większego przygotowania? Nie rozchorowałeś się?

Nie, w gruncie rzeczy ma to bardzo dobry wpływ na zdrowie i w sumie od tamtej pory bardzo rzadko choruje. Organizm hartuje się w niskiej temperaturze i jest bardziej odporny.

W powiecie istnieją grupy morsów. Skąd pomysł aby założyć własną?

Zacząłem się rozglądać za miejscem gdzie mógłbym regularnie morsować i po drodze namówiłem kilka osób z sąsiedztwa by się przyłączyli. Na początku regularnie morsowaliśmy na Jałowcach w Kozłowie. Po jakimś czasie jeden z pierwszych morsów opowiedział nam o swoim marzeniu posiadania własnego stawu i tak to jakoś ruszyło.

Ale od marzenia do stawu dość długa droga, możesz nam opowiedzieć bardziej szczegółowo co było dalej?

Kolega, o którym wspomniałem posiadał grunt, więc mogliśmy mu częściowo pomóc w realizacji tego celu. Prace trwały około 2 miesiące. Był to wspaniały czas gdzie wspólnymi siłami udało nam się osiągnąć zamierzony cel, pomogliśmy mu postawić altankę i wykonać kilka prac porządkowych wokół stawu.

Brzmi świetnie, ale zdradź nam proszę skąd nazwa – Morsjanie?

Wbrew pozorom nie jest to jakaś bardzo skomplikowana historia. Zrobiliśmy burzę mózgów, a następnie głosowanie i ta nazwa okazała się najlepsza.

Rozumiem, a jak to się stało że ze zwykłych kąpieli w stawie zaczęliście chodzić po górach?

Zauważyłem że są osoby, które oprócz kąpieli chodzą także po górach w samych spodenkach. Muszę przyznać, że zaimponowało mi to i pomyślałem, że też chce zorganizować taką wyprawę. Pogadałem z kolegą i wybraliśmy cel – Hala Łabowska w Beskidzie Sądeckim.

Ile trwała pierwsza wyprawa i jakie były Wasze odczucia?

Wejście i zejście zajęło Nam łącznie około 5 godzin. Wcześniej trochę się przygotowywaliśmy spacerując po lesie. Biedni sąsiedzi nie wiedzieli o co chodzi kiedy widzieli dwóch dorosłych mężczyzn w samych spodenkach którzy chodzą po lesie. Kiedy wyruszyliśmy w Beskid Sądecki byliśmy podekscytowani i na miejscu w  końcu odnaleźliśmy zimę której w naszej gminie ostatnio brak. Po około 20 minutach wędrówki nasze ciała były już rozgrzane i nie odczuwaliśmy minusowej temperatury. Wróciliśmy pełni sił i pomysłów na kolejne wyprawy, chcieliśmy jak najszybciej podzielić się tym z innymi. Tak wyszło, że kilka osób również załapało nasz entuzjazm i chciało wybrać się z razem z nami na kolejną wyprawę.

Na tym jednak nie poprzestaliście. Jaki rejon wybraliście na kolejny cel?

Chatka Puchatka w Bieszczadach. Warunki były całkiem dobre, choć wierzchołek był bardzo wietrzny a widoczność słaba, więc chcieliśmy jak najszybciej dotrzeć na miejsce. Wchodziliśmy czerwonym szlakiem, a schodziliśmy żółtym. Zajęło nam to około dwie i pół godziny, jednak apetyt rośnie w miarę jedzenia, w drodze powrotnej wiedzieliśmy już, że za dwa tygodnie zdobędziemy Kasprowy.

Kasprowy to nie lada wyzwanie, czy mieliście jakieś specjalne przygotowywania ?

Każdy szykował się indywidualnie we własnym zakresie. Najważniejsze moim zdaniem jest przygotowanie kondycyjne, ponieważ nie jest to łatwy szlak do przejścia podczas zimy. Ponad to siła umysłu ma tutaj największe znaczenie – trzeba się bardzo dobrze nastawić. Byliśmy dość mocno zestresowani na kilka dni przed wyjazdem, ponieważ w Zakopanem szalały burze śnieżne i szlaki były zamknięte. Dodatkowo ogłoszono trzeci stopień zagrożenia lawinowego, więc do ostatniej chwili nie byliśmy pewni czy wyprawa się uda.

Mimo to postanowiliście pojechać do Zakopanego i spróbować?

Tak, choć wszyscy mieliśmy przygotowane kostiumy aby w razie słabych warunków alternatywnie pojechać na termy. Po dojechaniu na miejsce okazało się jednak, że warunki były idealne. Świeciło piękne słońce i było minus 16 stopni. Byliśmy szczęśliwi że możemy spróbować.

Jak na Waszą grupę reagowali inni turyści?

Wiele osób gdy nas zobaczyło bez ubrań byli w ciężkim szoku bo naprawdę było zimno. W sumie przez całą drogę pytali czy nie jest nam zbyt gorąco, ale odbiór ludzi był bardzo różny. Jedni robili nam zdjęcia ze zdziwienia inni natomiast byli zafascynowani naszą misją, byli i tacy, którzy udawali, że nas nie widzą. Wiele osób chciało zrobić sobie z nami zdjęcie, ale nie ma się co dziwić to nie jest codzienny widok.

Czy podczas trasy napotkaliście na jakieś trudne momenty albo nieprzewidziane sytuacje?

Wyruszyliśmy w sześć osób i wróciliśmy w tym samym składzie, więc nikomu nic się nie stało. Trasa była całkiem dobra, pomimo panujących wcześniej zamieci śnieżnych, nie mieliśmy na co narzekać. Do tego te piękne krajobrazy. Kiedy byliśmy na wysokości około 1400 metrów nad poziomem morza, okazało się że szlak dalej nie jest przetarty, więc mieliśmy do pokonania nie byle jakie zaspy, ale poradziliśmy sobie z nimi. Były też momenty kiedy było bardzo stromo, musieliśmy być ostrożni. Ostatnie 30 minut było typową walką wytrzymałości fizycznej, byliśmy dość zmęczeni i głodni, wtedy ratowała nas czekolada. Nie dawała takiej samej  przyjemności jak w domu bo była zwyczajnie zamarznięta. Ostatecznie udało nam się dotrzeć na szczyt.

Czy Wasz wyczyn został jakoś zauważony?

Byliśmy dość zmęczeni wędrówką, ale kiedy szliśmy zrobić sobie zdjęcie złapali nas reporterzy TVN24 i przeprowadzili z nami wywiad, kawałek dalej zatrzymało nas TVP Kraków. Wtedy chyba dopiero docierało do nas, co osiągnęliśmy. Rozmawialiśmy również z pracownikami KPL którzy zapewniali nas, że jest to bardzo rzadki widok i jesteśmy pierwsi w tym roku. Byli zaszokowani, że mieliśmy na tyle odwagi aby wyruszyć na Kasprowy po kilku dniach fatalnych warunków pogodowych. Śmiałków do  pieszego zdobycia szczytu w takim momencie nie ma zbyt wielu, a zwłaszcza w samych spodenkach.

Ostatnie pytanie, dlaczego to robicie?

Aby udowodnić sobie, co możemy osiągnąć podążając za szalonymi pomysłami. Chcemy wiedzieć na ile jest nas stać, a przy okazji jest to wspaniała zabawa.

dav

0 0 głosów
Ocena artykułu
Subskrybuj
Powiadom o
guest
0 komentarzy
Inline Feedbacks
View all comments
0
Would love your thoughts, please comment.x