Z Anną Mikrut, sołtysem Dzwonowej o zamiłowaniu do pracy społecznej i zdobywaniu unijnych pieniędzy rozmawia Katarzyna Sobieniewska – Pyłka
Jest Pani sołtysem Dzwonowej już druga kadencję. Co najbardziej zdecydowało o tym, że starała się Pani o reelekcję?
Lubię pracować społecznie od młodzieńczych lat. Już w technikum pełniłam funkcję przewodniczącej rady młodzieżowej, później też starałam się angażować w różne prace na rzecz społeczeństwa, w którym żyłam. Nie za pieniądze. Dla własnej satysfakcji. Nie wszystko musi się obracać wokół pieniędzy.
Z czego czerpie Pani największą satysfakcje w swojej pracy sołtysa?
Cieszę się, jak uda się coś zrobić, zrealizować jakiś plan. Jak zostałam tutaj sołtysem najbardziej chciałam zrobić w naszej wsi porządki, bo Dzwonowa była nieco zarośnięta, zaniedbana. Zaczęliśmy więc wycinać krzaki, żeby wieś odsłonić. I udało się! Pomagali nam w tym samorządowcy z gminy, bo bez nich ani rusz. To oni dają nam pieniądze sołeckie, które trzeba skrupulatnie podzielić na wszystkie potrzeby. Każdego roku staram się, by coś nowego zrobić. Po tym, jak wieś została uporządkowana trzeba się było zabrać za drogi. Szczególnie dwie, które były najbardziej zaniedbane. Nie mogła nimi przejechać nawet karetka pogotowia ani pług. Dziś już nie ma takich problemów.
Ta praca ma też na pewno swoje minusy…
No pewnie! Przede wszystkim minusem jest to, że nie wszyscy są zadowoleni z mojej pracy, z moich decyzji. Pewna grupa jest zadowolona, a pewna nie. Jak wszędzie. Nie da się wszystkim dogodzić. Czasem zastanawiam się, czy dzieje się to dlatego, że jestem kobietą. We wsi jest przewaga mężczyzn, więc może woleliby wybrać jednego spośród siebie?
Z jakimi problemami przychodzą mieszkańcy Dzwonowej do swojego sołtysa?
Na początku były dwa najważniejsze problemy: rowów i dróg. W tej chwili te problemy są już właściwie rozwiązane. Wiadomo, chcielibyśmy jeszcze wszędzie mieć asfaltówki, ale w tej chwili nie ma na to pieniędzy. Trzeba się cieszyć tym co jest. Główne drogi przez wieś są wyasfaltowane i choć wąskie, jeździ się po nich bardzo dobrze. Zostały jeszcze dwie, które czekają na asfalt. To moje marzenie, żeby je zrobić. Mam nawet obietnice wójta, że za jego kadencji jest taka szansa. Poza tym nie mamy tu jakichś wielkich problemów. Mieszkańcy Dzwonowej to ludzie spokojni. Nie ma tu poważnych konfliktów i choć sama pochodzę z Pilzna, jestem tu przybyszem, wtopiłam się w to środowisko i czuje się bardzo dobrze. Mam wielu przyjaciół, wiele koleżanek i mam w nich wsparcie. Także podczas pełnienia sołtysowskich obowiązków.
I pewnie dlatego, że mam Pani wiele koleżanek gra też Pani pierwsze skrzypce w Kole Gospodyń Wiejskich?
To prawda. To moje koleżanki uczyniły mnie przewodniczącą Stowarzyszenia Koła Gospodyń Wiejskich, więc najwyraźniej doceniają moja pracę. Staram się za to odwdzięczyć i ściągać np. różne fundusze unijne na nasze działania.
No właśnie. Rozmach ma Pani niezły. Czy nauczyła się Pani sama pisać unijne projekty, czy kogoś trzeba było zatrudnić w tym celu?
Nie baliśmy się pieniędzy z UE. Jak się raz spróbowało, potem było już łatwiej. Zaczęło się od dzisiejszego centrum kultury, które było kiedyś starą szkołą i starą remizą. Najpierw w tych dwóch pomieszczeniach, które mieliśmy tutaj powstała kawiarenka internetowa, kiedy na wsi, jeszcze w żadnym domu nie było Internetu. Zatrudnialiśmy pracownika dzięki Urzędowi Pracy. Niestety, w tej chwili już się tak nie da, bo zmieniły się przepisy. Pieniądze na ten cel pochodziły z Fundacji Wspomagania Wsi. Potem do tej samej Fundacji pisaliśmy o małe granty wysokości dwóch, trzech tysięcy. Za to organizowaliśmy wakacje i ferie dla miejscowych dzieci: zajęcia w centrum kultury, wycieczki, pomoc starszym mieszkańcom wsi, sadzenie kwiatów. Nasze Kolo Gospodyń Wiejskich ma stroje ludowe, które można było uszyć z pieniędzy pochodzących z Akcesyjnego Programu Wspomagania Wsi. Za unijne pieniądze organizowałyśmy warsztaty kulinarne, szkolenia z bezpieczeństwa przeciwpożarowego. Uczestnicy szkoleń i warsztatów mogli jeszcze w nagrodę pojechać na wycieczki, np. do Muzeum Pożarnictwa w Mysłowicach. W pisaniu projektów pomagała nam moja znajoma. Ja miałam pomysły, a ona szukała stosownych przepisów.
A budynek, w którym znajduje się Centrum Kultury i Ochotnicza Straż Pożarna?
Ten budynek wybudował Urząd Gminy. Z mojego odczucia to było tak, że wójt dopatrzył się, że nasza społeczność prężnie działa i tak nas wynagrodził. Właściwie to tego rodzaju budynki powstały we wszystkich sołectwach, ale ten jest perełką.
Jakie ma Pani plany na tę, trwającą od niedawna kadencję?
Są to przede wszystkim plany infrastrukturalne: drogi, przepusty, troska o jak najlepszy wizerunek wsi.
Życzę powodzenia i dziękuje za rozmowę.
Fot. Katarzyna Sobieniewska – Pyłka