Strona głowna » Dębica » Bardzo krótka historia trolejbusów w Dębicy

Bardzo krótka historia trolejbusów w Dębicy

Dwudziesty pierwszy wiek przynosi zadziwiające – przynajmniej dla osób nieśledzących najnowszych trendów – rozwiązania w zakresie transportu w mieście. W Chinach projektuje się autobus poruszający się po szynach i pozwalający autom osobowym przejeżdżać pod sobą. Elon Musk, twórca samochodów elektrycznych Tesla i firmy kosmicznej SpaceX, planuje budowę tuneli pod miastami, a także szybkich kapsuł poruszających się w specjalnych rurociągach. Różne firm testuje autonomiczne samochody, które będą mogły nas zawieźć do celu bez żadnego kierowcy, a my sami nie będziemy musieli nawet posiadać takiego pojazdu.

Generalne założenie jest takie, że ma być czysto, szybko i z przewagą transportu zbiorowego. Stąd tak wiele pomysłów na elektryczne zasilanie czy tworzenie nowoczesnych form komunikacji publicznej. Tymczasem niewiele osób wie, że Dębica mogła pochwalić się podobnym podejściem już ponad ćwierć wieku temu. A wszystko to dzięki firmie Igloopol, która stworzyła dla swoich pracowników linię trolejbusową. Dziś nazwalibyśmy takie działanie społeczną odpowiedzialnością biznesu – tego typu programy ma wiele firm. Na przykład operator gier w pokera ma wypracowane zasady i specjalny program, wspierające swoich klientów w odpowiedzialnej zabawie, a gdańska rafineria Lotos zajmuje się bałtyckimi fokami. Ewenementem pozostaje jednak to, że Igloopol – stworzył część komunikacji miejskiej.

Obecnie w Polsce trolejbusy są wykorzystywane tylko w trzech miastach – Gdyni, Tychach i Lublinie. Ale trzeba wiedzieć, że kiedyś ośrodków dysponujących tym rodzajem transportu było zdecydowanie więcej, a historia tych pojazdów była dość burzliwa. Niektóre z istniejących tuż po wojnie linii były utworzone jeszcze przez władze niemieckie. Inne budowano od początku jako nowoczesne rozwiązanie. W latach powojennych, a następnie aż do lat siedemdziesiątych, trolejbusy jeździły między innymi w Warszawie, Poznaniu, Olsztynie czy Wałbrzychu. Potem, w związku ze światowymi trendami, zaczęto odchodzić od tej formy komunikacji, aby niecałą dekadę później ponownie do niej wracać – znowu na fali globalnej mody. Odbudowano między innymi linie w Warszawie, zbudowano ją od zera w Słupsku. Które później, w latach dziewięćdziesiątych, zamknięto.

W tym okresie, a dokładnie w 1988 roku, także w Dębicy zbudowano linię trolejbusową. Była ona jednak ewenementem na skalę kraju. Za jej uruchomieniem nie stały bowiem środki miejskie czy państwowe, a firmy, która chciała ułatwić swoim pracownikom dojazd do zakładu. To właśnie Kombinat Rolno – Przemysłowy Igloopol stworzył jedną linię, łączącą zakłady firmy w Dębicy i Straszęcinie z dębickim osiedlem, zamieszkałym głównie przez pracowników kombinatu. Twórca Igloopolu, Edward Brzostowski, z którego inicjatywy powstały dębickie trolejbusy, miał większe ambicje. Pragnął przedłużenia linii aż do centrum miasta. Lokalne władze jednak nie wyraziły na to zgody.

Linia rozpoczęła kursowanie 1 listopada i tego dnia przejazd był bezpłatny. Pojazdy dowoziły chętnych w okolice cmentarza w Straszęcinie z okazji dnia Wszystkich Świętych. Niecałe dwa tygodnie później linia rozpoczęła regularne kursy, z których rzecz jasna korzystali nie tylko pracownicy Igloopolu, ale także pozostali mieszkańcy. W ten sposób firma – wtedy już po części prywatna, w 1988 roku bowiem Igloopol przekształcił się jako jedna z pierwszych firm w kraju w spółkę akcyjną – niejako wyręczyła władze miejskie w realizowaniu ich zadań. Autobusy na szelkach, jak czasem mówi się o trolejbusach, stawiały Dębicę w czołówce nowoczesnych rozwiązań komunikacyjnych.

Niestety, historia trolejbusów w Dębicy była niezwykle krótka i wiąże się z historią Igloopolu. Prezes Brzostowski miał wielkie plany na rozwój tej formy transportu. Chciał stworzyć w Dębicy przynajmniej jeszcze jedną linię. Mówiło się też, że za astronomiczną jak na tamte czasy kwotę dwóch miliardów starych złotych chciał zbudować linię trolejbusową w Krakowie, która dowoziłaby tamtejszych pracowników do krakowskich zakładów. Niestety, w październiku 1990 roku, wraz z upadkiem kombinatu, zakończyła swoją działalność też linia trolejbusowa. Nie było już na nią później zapotrzebowania, więc pojazdy sprzedano do Tychów, Lublina i Gdyni, gdzie służyły przez pewien czas. Sieć trakcyjna została rozkradziona, a pozostałe liczne słupy trakcyjne służą dziś jako latarnie miejskie. Można na ich podstawie zobaczyć, jak przebiegała linia.

Czy jest szansa, że kiedyś linia trolejbusowa wróci do Dębicy? I to nie jako linia zakładowa, a jako pełnoprawny środek miejskiego transportu? Szanse na to są obecnie niewielkie, choć nie brakuje pasjonatów, którzy takiemu pomysłowi by przyklasnęli. To właśnie oni przed dwoma laty zaczęli mówić o potrzebie sprowadzenia zabytkowych pojazdów do miasta, celem przypomnienia tej historii. Ale nie warto się ograniczać tylko do historycznych wspomnień. Może za kilka lat w Dębicy znowu pojawią się charakterystyczne autobusy podpiętę pod sieć trakcyjną? Trolejbusy przecież coraz śmielej poczynają sobie w światowych aglomeracjach jako transport w pełni ekologiczny. A tak się składa, że Polska, choć ma trolejbusy tylko w trzech miastach, jest największym producentem tych pojazdów w Europie, więc potencjał jest.